Byliście tu:)

czwartek, 21 lipca 2016

Kolorowo i wymiankowo

Zgodnie z obietnicą chwalę się wymianką. Wymiana spontaniczna, bo zachciało mi się jakiejś fajnej torebki. Kasia, która doskonale mnie już (szkoda że tylko wirtualnie) zna, zakupiła świetny materiał. Wreszcie mam swoją wymarzoną, łowicką torebkę :) Jest przecudna i cieszę się z niej ogromnie.





Dostałam również zachwycające kaboszony i koraliki, które wykorzystałam do zrobienia sobie kolczyków. Dawno nie szyłam nic koralikowego i przypomniałam sobie jakie to przyjemne.







Ja wysłałam Kasi kilka par kolczyków. Obie zadowolone, więc wymiana jak najbardziej udana :)







A przy okazji kilka innych nowości. Miałam okazję wypleść paski do zegarków. Jeden cieniutki, drugi troszkę grubszy. Pierwszy zegarek jeszcze z zepsutym paseczkiem:





Odmiana chyba wyszła mu na dobre :) Drugi zegarek w ogóle nie miał paska.




Makramowe biżutki ostatnio coraz częściej się zdarzają. Miałam zamówienie na niebieską bransoletkę. Wykorzystałam już resztki wspaniałego sznureczka, który obecnie nie jest dostępny w Polsce. A szkoda...




Kolczyki w prezencie dla kogoś miłego:) Mniejsze powstały z odciętych końcówek sznurka, bo szkoda mi było go wyrzucać. Też już go nigdzie nie kupię.



I maleństwa na zamówienie. Wyszły troszkę większe niż te miętowe z poprzedniego posta.







Wpadły mi w ręce niedawno łezki z jakichś kolczyków, obszyłam je koralikami, bo chodziły za mną pastele. Kolczyki nie mają jeszcze właścicielki. Jestem z nich zadowolona, bo wyglądają jak cieniowane:)



Stęskniłam się za robieniem haftowanej biżuterii, dlatego na szybko powstała jedna zawieszka:




A przy okazji koniecznych zakupów w stacjonarnej pasmanterii (czarne nici, bo one jakoś strasznie szybko się kończą), kupiłam jedwabny sznureczek. Frywolitka z niego gruba, ale myślę, że do makramy będzie super. Gorzej z przypalaniem końcówek (jedwab nie da się stopić, będzie trzeba klejem zabezpieczać końcóweczki). Ma za to piękny połysk i w dotyku jest przyjemny.




I wreszcie ostatnie biżutki. Kolczyki, które wysłałam jako nagroda wraz z morskim naszyjnikiem Michalinie za wygrane wyzwanie w Szufladzie.




Na koniec trochę letnich pazurków. Cieniowania ciągle lubię, męczy tylko zmywanie zapaćkanych skórek wokół paznokci. Nadal też zachwycam się lakierem z efektem syrenki, który niestety nie chce się ładnie fotografować.



Tu syrenka, a na serdecznym holo :)









Czy wszyscy dotrwali do końca posta? Jak już się pojawiam, to od razu hurtem wrzucam. Kolejny post pewnie będzie mało biżuteryjny, bo czas muszę poświęcić na inne prace. Szykuje się malowanie i odmiana starych gratów. 

Poczęstujcie się pyszną jagodzianką. Chyba jeszcze nigdy nie robiłam takich ilości jagodzianek jak w tym roku. Te akurat były zamówione. Maślana kruszonka pachciała obłędnie.


 Dziękuję wszystkim za odwiedziny!

poniedziałek, 4 lipca 2016

Lato, lato...

Wszędzie :)  Lubię ciepło i słońce, choć za strasznymi upałami nie przepadam. Wolę je jednak niż nieustanną pluchę i szarość za oknem. 
Zieleń i kolory za oknem dodają siły do działania. Rozglądam się nieraz i powtarzam, że mieszkam w pięknym miejscu. Nie zamieniłabym tej okolicy na żadną inną...
Tymczasem powstało troszkę nowości, trochę starszych zapasów trafiło w dobre ręce (i to mnie najbardziej cieszy). Koniec roku szkolnego dla mnie, jako mamy dwójki uczniów, zawsze jest intensywny. Mniej czasu na robótki, więcej na różne zajęcia związane z pomocą dzieciakom. Nie chodzi o naukę (choć czasem też), raczej o pomoc organizacyjną. Z radością gościliśmy pięrwszaków z gimnazjum na ognisku kończącym rok szkolny. Nie wiedziałam, że to taka fajna klasa. Powstały pierwsze w tym roku jagodzianki zjedzone  ze smakiem :)
 Jest i ogromna satysfakcja, szczególnie że ten trudny rok szkolny tak się szczęśliwie zakończył. Młody świadectwo do szóstej klasy z wyróżnieniem i nagrodą za wzorową frekwencję, chociaż jeszcze w październiku nie nadążałam słuchać i czytać uwag... Młoda po szpitalnych zawirowaniach i w towarzystwie poważnej choroby jakimś cudem do drugiej gimnazjum też z wyróżnieniem i najlepszą cenzurką w klasach 1-2 :) Czy można sobie lepiej wymarzyć? Chyba nie. Bałam się wakacji z tabletem w ręku, tymczasem patrzę, że  dziecię wzięło się za haft krzyżykowy. Coś pewnie w końcu wyjdzie. Dość gadania, przechodzę do rzeczy :)
Do bransoletki kolorowej dorobiłam kolczyki i zrobiłam też komplecik w błękitach.



 

 Kolczyki wg wzoru Coriny Meyfeldt w różnych wersjach kolorystycznych i z różnych nici (różnią się też wielkością):












Śmietankowo-granatowe są duże, bo użyłam grubszej nici, zaś miętowe niewiele większe niż paznokieć :)

Powstał też komplecik na zamówienie w zieleniach wg znanego już Wam wzoru:





I jeszcze kolejne kolczyki, dość duże. Na wymiankę, o której w następnym poście. Wzór wachlarza: Corina Meyfeldt.



Kolczyki na zamówienie. Przysporzyły mi wiele emocji, bo jak na złość nie chciały współpracować, ale z efektu jestem zadowolona i z pewnością jeszcze niejedne powstaną w takim wymyślonym przeze mnie kształcie.



I na koniec makramowe maleństwa, dla porównania wielkości moje dość drobne pazurki.






W nagrodę za wytrwałość coś słodkiego:



Bardzo, bardzo dziękuję za odwiedziny i zapraszam :)