Już od miesiąca próbuję nadrobić zaległości blogowe. NIe zdążyłam nawet z życzeniami świątecznymi...
To będzie skutkować megadługimi postami :)
Może Wam się wydawać, że prac powstało sporo, ale jak dla mnie - własciwie prawie wcale. Biorąc pod uwagę fakt, że potrafiłam wykonać co najmniej jedną rzecz dziennie, a teraz - może jedną w tygodniu przy dobrych wiatrach, dla mnie to naprawdę niewiele.
To będzie skutkować megadługimi postami :)
Może Wam się wydawać, że prac powstało sporo, ale jak dla mnie - własciwie prawie wcale. Biorąc pod uwagę fakt, że potrafiłam wykonać co najmniej jedną rzecz dziennie, a teraz - może jedną w tygodniu przy dobrych wiatrach, dla mnie to naprawdę niewiele.
Poniższa zbieranina prac to jeszcze zaległości z okolic października, trochę z listopada.
Komplecik w pastelach zrobiłam dla siebie. Uwielbiam ten motyw zwany "paisley" lub pieprz turecki.
Ten naszyjnik mimo swojej prostoty prezentował się bardzo okazale z uwagi na szlachetność nici (Decora) i piękno kaboszonu - kocie oko.
Bransoletka i naszyjnik w prezencie urodzinowym dla koleżanki.
Maleńka makramowa sowa - chciałam spróbować, jak się wykonuje ten motyw.
Znów paisley :)
Komplecik w pastelach zrobiłam dla siebie. Uwielbiam ten motyw zwany "paisley" lub pieprz turecki.
Ten naszyjnik mimo swojej prostoty prezentował się bardzo okazale z uwagi na szlachetność nici (Decora) i piękno kaboszonu - kocie oko.
Bransoletka i naszyjnik w prezencie urodzinowym dla koleżanki.
Maleńka makramowa sowa - chciałam spróbować, jak się wykonuje ten motyw.
Znów paisley :)
Pudełeczko na skarby maleństwa wraz z karteczką stały sie prezentem z okazji chrztu.
A na koniec misz-masz pazurkowy:
I babeczki-rózyczki, które robiłyśmy z Izą zaraz po jej powrocie ze szpitala, na Dzień Nauczyciela.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających :) Muszę koniecznie pośpieszyć się z kolejnym postem, bo jeszcze coś zostało do pokazania :)