Byliście tu:)

niedziela, 29 września 2013

"Śmieciowe"przeróbki wyzwaniowe, czyli 3 pudełka

To był bardzo zajęty tydzień, mało mnie w domu, to i mało robótek... Zaczęłam na szydełku kilka rzeczy i dokończyć nie mogę. Tymczasem postanowiłam wziąć udział w Szufladowych wyzwaniach.
Pudełko po tik-takach? Czemu nie! Teraz jest maleńkim (no bo jakże inaczej) portfelikiem na drobniaki do szkoły w kształcie damskiej torebki. Papierowy pieniążek też bez problemu się zmieści.
Moja Iza powiedziała, że jest takie ładne, że aż szkoda nosić do szkoły:) Taki komplement cieszy. Pudełko może służyć również jako opakowanie na biżuterię. Płaskie kolczyki spokojnie się mieszczą.



Zgłaszam zatem pudełeczko do udziału w zabawie.

Kolejne wyzwanie, również w szufladzie, wymyśliła Gościnna Projektantka. Miało być w paski i ze wstążką. I jest. Paski ze... wstążki:) Na pudełku po kremie. Pewnie posłuży mi jako opakowanie na prezent.

Banerek wyzwaniowy:
I razem pudełeczka:


I ostatnie, choć powstało najwcześniej. Na wyzwanie cykliczne u Modrak. Pierwszym razem było pudełeczko, teraz też jakoś tak wyszło. Nie jest zamykane, ma za to lusterko. I poleciało do pewnej świetnej osóbki. Zdjęcia robione były na szybko i nie jestem zbyt zadowolona. Miał być motyw serca, więc samo pudełeczko jest w kształcie serca. Podstawa i "plecki" ze starych płyt CD. Filc na podstawie i serduszko to kawałek płaszcza, kwiatowy materiał to resztki spódnicy. Lusterko też z odzysku. A serce okręcone paskami spódnicy to kawałek pudełka po butach.


A na ostatniej fotce widać autorkę:)

Lubię taką zabawę z przeróbkami, dlatego w domu pełno mam tego typu "śmieci".

Jeśli chodzi o zagadkę dotyczącą ciasta z poprzedniego posta, to pierwsza zgadła Tynka - cukinia. W zeszłym roku zrobiłam kilka słoiczków z jakiegoś przepisu "cukinia a la ananas". W szarlotce smakuje jak jabłko. Jako, że z Tynką jesteśmy w "nieustającej" wymiance, dorzucę coś za zagadkę.
Na koniec pazurki. I moje, i koleżanki. Koleżanki zdjęcie jakieś kiepskie, ale cóż. Pazurki miała ładne. Jest na czy malować, bo długaśne. Malowałam jej na wesele. Ostatnio zdarza mi się czesać również znajome na różne okazje, ale niestety fotki nie nadają się na bloga. Zresztą, taki tu misz-masz, że fryzury niekoniecznie trzeba wrzucać. Życzę Wam miłego wieczoru i udanego tygodnia.
EDIT: U Tynki dziś zobaczyłam niezwykłe ciacho: http://przezkrotkachwile.blogspot.com/2013/09/kolory-jesieni-zoty.html?showComment=1380479393464#c2969484890772302258. Trafiłam w końcu na przepis, a dokładnie tu: http://utkanezpasji.blogspot.no/2013/09/zioowa-buka-drozdzowa-do-odrywania.html
MUSIAŁAM ZROBIĆ. Musiałam. Bułka smakuje nieziemsko. W roli ziół wystąpiły: świeżutka natka, równie świeżutka bazylia (jak dobrze mieć ciocię ogrodniczkę po sąsiedzku) i czosnek, plus odrobina suszonej mieszanki z tymiankiem, papryką, lubczykiem. Nie miałam masła, ale oliwę z oliwek i też się sprawdziła. Moja rodzina zachwycona! Uwielbiam proste przepisy na niezwykłe rzeczy. Nie dość, że super smakuje, to fajnie się odrywa. Na pewno jeszcze zagości na naszym stole. I to często. Wyrosła pięknie, zrobiłam fotki, tylko one jakimś cudem się nie zapisały, a teraz z pięknej buły został tylko kawałek:

Z tego wszystkiego to zapomniałam dodać, że coś ostatnio za dużo przy tych garach stoję. Lubię przetwory, ale nie lubię ich robić - za dużo zmywania. Ale przy tej ilości grzybów trzeba coś z nimi robić. Suszonych są dwa wory, zrobiłam więc leczo z grzybami, cebulką i cukinią. Dziś kolejne gary - sok z czarnego bzu. Pychotka! Bez rośnie na podwórku, więc żal nie skorzystać.
I jeszcze mój syn namówił mnie na naleśniki. Zlitowałam się nad chłopakiem...
Pa.

poniedziałek, 23 września 2013

W końcu się udało:), "poważne" decou, dziwna szarlotka (zagadka) i co robimy z dziećmi....

Tytuł długaśny, ale znów muszę wszystko wrzucić do jednego worka. 
Może jednak na początku moje wypociny. Dostałam ławę - niegdyś modną, "na wysoki połysk". Pomyślałam o małym liftingu. Ale jak to ja, lubię mieć od razu, choć traci niestety na jakości. Po przemalowaniu, klejeniu serwetki na żelazko i położeniu jednej warstwy lakieru wygląda tak:


Będzie jeszcze lakierowany ten blat, ale chciałam się pochwalić. Cudo toto nie jest, ale może być na razie Jak się znudzi, przemaluję. Adaś będzie korzystał na razie z tej ławy, bo nie ma biurka, a stół w kuchni za wysoki.
Pomalowałam też półeczkę na przyprawy. Teściowa kupiła ja wiele lat temu, więc była mocno sfatygowana. Teraz taka zieloniutka, a na niej zioła:)

A cóż się udało?
Wymianka z Tynką szczęśliwie dobiegła końca. Choć właściwie to można powiedzieć, że dopiero się zaczęła:))) Bo już mamy kolejne pomysły. Daaawno temu dostałam mnóstwo wspaniałości:





Przede wszystkim wymarzona moja herbaciarka. Tynka - nie wiem jak - odgadła jedno z moich maleńkich marzeń i postanowiła ozdobić dla mnie pudełeczko na herbatę. Mam teraz problem, bo przy ilości posiadanych i próbowanych przeze mnie herbatek herbaciarka musiałaby się co najmniej potroić:) i ukochane maczki:)
Dostałam też super bransoletki. Nieziemsko wyglądają razem i pasują do wielu moich rzeczy:) Takie jesienne czerwienie. Ta z Kitty oczywiście dostała się mojej córce.
W pudełku znalazłam też korale. Normalnie nie wiem, co z nimi zrobię, bo aż szkoda je ruszać... 
Był jeszcze świecznik, coś słodkiego (galaretka jeszcze tego samego dnia, w którym otrzymałam paczkę, poszła do ciasta z malinami) i serwetki z wzorami, jakich jeszcze nie miałam. Tynko, to prawdziwa przyjemność się z Tobą wymieniać! DZIĘKUJĘ!

Moja paczka niestety szła z przygodami, bo przez niedopatrzenie wysłałam pod stary adres... Paczka krążyła potem przez tydzień. Mieszkam w centrum kraju, a paczkę wysłałam do Małopolski. Jakim cudem dwa razy (wracając do mnie) znalazła się w kujawsko-pomorskim? Ale wróciła, wysłałam pod dobry adres i Tynka w końcu dostała. Co dostała? Chciała bransoletki, nawet sama mi tutka podesłała:) Do bransoletek dorzuciłam trochę drobiazgów i coś, z czego sama jestem zadowolona: stojak na kolczyki. Zrobiony ze starej ramki. W narożnikach są doklejone drewienka - takie rozpórki od blejtramów. Trochę koronki, trochę frywolitki i można wieszać kolczyki. Piórniczek moje dzieci podarowały Zosi - córeczce Tynki.


Niestety zdjęcia robione wieczorem przy kiepskim świetle i lepszych nie mam.

Na koniec kulinarnie. Tak za mną chodziła szarlotka, że postanowiłam ja upiec. Ale jak tu piec bez jabłek? Miałam tylko mały słoiczek jabłek od mamy. Ale... miałam coś jeszcze, co sama przerabiałam w słoiki w zeszłym roku. No właśnie, co to jest? Szarlotka smakuje wspaniale, nikt by się nie domyślił, że to nie jabłka. Szczególnie, że dodałam cynamonu. Na wierzchu posypałam przyprawą do sernika (w jej skład wchodzi cukier, mielona skórka pomarańczowa i kardamon).
Kto zgadnie, czego dodałam do szarlotki zamiast jabłek, dostanie niespodziankę:)

A teraz to, co robimy z dziećmi. Właściwie to głównie Iza pod moim kierownictwem:) Wystarczyło mówić co i jak. Iza dostała dziś pewną niespodziankę (o której napiszę na jej blogu) i od razu postanowiła ją wykorzystać.
Właśnie robi gofry z bitą śmietaną. Adaś ubił samodzielnie śmietanę. Iza nazbierała malin i udekorowała serduszka z gofrów. Mamy pracę na wyzwanie w Klubie Twórczych Mam - Zrobione z Mamą - wspomnienia z wakacji. Śmietana kojarzy nam się z letnimi obłoczkami, a maliny... Cóż, maliny Iza zbierała w te wakacje, aby zarobić sobie na buty. Ja szukałam klientów, czyli znów działanie wspólne:) Ktoś chętny zmywać gary? Zapraszam. Córka gotować umie, ale bałaganić jeszcze bardziej.

Ależ wyszło znów długaśnie! Dziękuję Wam za odwiedziny, a szczególnie za pozostawione słowa.

czwartek, 19 września 2013

Bransoletki i prezenty. Dużo prezentów i sporo bransoletek:)

Klientka miała bursztyny z jakiejś zepsutej bransoletki. Piękne, żółte. Znów magiczne "może Pani coś z tym zrobi..." zadziałało jak wyzwanie. Zdjęcia niestety nie chcą pokazać, jaka fajna wyszła bransoleta. Bazą jest stary pasek ze skóry ekologicznej, dzięki temu bransoleta trzyma kształt. Bursztyny przyklejone, ale potem dodatkowo przyszyte. Sznurek sutasz zapleciony węzłami makramowymi. Trochę toho zielonych i żółtych. Całość podklejona filcem. Pani bardzo zadowolona.
A to cieszy.





Kolejna bransoleta powstała, by wypróbować grube sznurki, których dostałam kiedyś sporo. Też fajnie trzyma kształt. Podarowałam ją szwagierce.



Przerwa od bransoletek, bo muszę się pochwalić, co wspaniałego dostałam:) Nela-Guga, czyli Ewa wylosowała mnie w swojej rozdawajce, i podobnie jak dwie inne osoby, obdarowała naprawdę po królewsku. Wielka paka pełna świetnych prezentów i słodyczy. Każdy znalazł coś dobrego:)
Wszystko razem:

I szczegóły:
Torba na zakupy z porządnego materiału, dodatkiem są eleganckie guziki:)
Torebka dla dziewczynki, jest tak smakowita, że aż szkoda używać:) Chyba znajdziemy z Izą dla niej inne zastosowanie - powiesimy, żeby trzymać różne babskie drobiazgi, tylko trzeba znaleźć odpowiednie miejsce. Serducha (do mojej kolekcji) i okładka z tak pięknego materiału, że napatrzeć się nie można.
I kolejna okładeczka z woreczkami do kompletu. Mniejszy służy do przechowywania biżuterii, większy jest moim woreczkiem śniadaniowym, bo chyba nie lubię pudełek.
I coś, co po prostu powala, czyli szkatułka decou z lawendą! Oczywiście wypełniona mnóstwem przydasi. Ewo, dziękuję serdecznie za wszystkie te wspaniałości!
Wracając do bransoletek, to wśród przydasi od Neli znalazłam ceramiczne koraliki. Musiały zostać ze mną i wołały, żeby coś z nimi zrobić.



Mam zatem bransoletkę. Białej to jeszcze nie miałam. Plus delikatny róż i jest. 

Rzutem na taśmę i pod wpływem impulsu, że muszę wykorzystać szklane koraliki od koleżanki, powstała jeszcze czarno-żółta bransoletka.


Inna koleżanka gdy zobaczyła tę białą, zapragnęła podobnej. robiłam dwie do wyboru. Wybrała tę z delikatnie różowymi kulkami od Modrak.



Ta druga czeka na właścicielkę.

Na razie to na tyle, ale szykuje się powoli kolejny post, bo szydełko moje dostało turbodoładowania i zrobiłam czerwony beret. I jedną mitenkę. Jak druga się dorobi, to pokażę całość.
Miłego dnia!